mp-close
mss-mapa
O hejcie w Internecie

O hejcie w Internecie

Hejt w Internecie to zjawisko, które złamało niejedną osobę. Nie podlega żadnej dyskusji, że bluzganie, bezpodstawne krytykowanie i ubliżanie innym osobom jest oznaką słabości i nie możemy dawać na to przyzwolenia.

Zastanawiasz się jednak czasem, czy odróżniasz konstruktywną krytykę od hejtu?

Jeśli pracujesz z Millenialsami, dobrze wiesz, że jedną z cech charakterystycznych dla pokolenia Y jest słaba odporność na krytykę.
Często znacznie łatwiej jest impulsywnie użyć modnego słowa na “h”, niż rozważyć, czy osoba kierująca uwagę w naszą stronę faktycznie ma rację.

Jak więc odróżnić hejt od konstruktywnej krytyki?
Spójrz na rodzaje hejterów i oceń, z kim masz do czynienia:
🔘Hejter – Agresor: obraża wprost, wulgarnie, używa przekleństw, pomówień, gróźb. Jest bardzo agresywny (przykładowy tekst: “oszuści, naciągacze, pedały, wypierdalać z tą reklamą, jesteście bandą głupców” itp.)

🔘Hejter – Mądrala: uważa, że wie lepiej, poucza, ironizuje, daje “złote” rady. Pyta, gdzie regulamin grupy, czy masz atesty (przykładowy tekst: “powinniście napisać.., a niby tak się znacie…, nie ma na Waszej stronie nic…” itp.)

🔘Hejter – Troll: wstawia swoje reklamy, wielokrotnie ten sam tekst, umieszcza linki, przeszkadza w pracy, zawraca głowę, domaga się uwagi, ośmiesza firmę (przykładowy tekst: “nie przestanę, dopóki nie odpiszecie, czy może mi ktoś wreszcie odpisać??!!” itp.)

🔘Osoba dająca feedback – nawet bardzo krytyczny = TO NIE JEST HEJTER!!!

Uniwersalne zasady dotyczące hejtu:
1. Nie odpowiadaj w emocjach i z ego – poczekaj chwilę albo napisz odpowiedź, a następnie ją skasuj przed wysłaniem (rozładuj złość).
2. Nigdy nie reaguj agresją, ironią i pouczaniem – to jest zaproszenie do kolejnego obrażania i poszerzania skali hejtu.
3. Nie lajkuj, nie udostępniaj, nie odpowiadaj – hejt nie powinien dostać się do szerszej publiczności.
4. Na wielu forach (szczególnie ostatnio, np. gazeta.pl / DDTVN / Pudelek) można zgłosić hejterski wpis a nawet usunąć – ZRÓB TO PILNIE!
5. NAJWAŻNIEJSZE: Nigdy nie rezygnuj z tego co robisz i co myślisz – hejt nie zniszczy naszych marzeń. Na pewno jest szerokie grono ludzi, które Cię UWIELBIA!!! Nie daj się!

Jesteśmy jednym krajem. Jednym narodem…

Jesteśmy jednym krajem. Jednym narodem…

Jesteśmy jednym krajem. Jednym narodem. Byliśmy wzorem wolności i solidarności dla wielu innych krajów i narodów. Kiedy jednak słyszę o ataku nożownika na prezydenta Gdańska podczas “Światełka do nieba” WOŚP ogarnia mnie wielki smutek…

Smutek wynikający z tego, że hejt wylewa się aż z polskiego Internetu. Smutek wynikający z tego, że Polak gardzi Polakiem tylko i wyłącznie na podstawie innych poglądów politycznych (tak, jakby to była jedyna definicja całości drugiej osoby). Smutek wynikający z tego, że ktoś, kto przewodził zebraniu MILIARDA złotych na sprzęt ratujący ludzkie życie jest obiektem brutalnej nagonki…

Obserwuję tę mentalną wojnę polsko-polską i martwię się. Martwię się tym, ile w nas frustracji. Martwię się tym, w jakim pejzażu społecznym będą żyły kolejne pokolenia. Martwię się, że z ducha “Solidarności” niewiele już w nas zostało.

Oczywiście, bywały gorsze okresy w historii – Wołyń, Holocaust, komunizm… W moim krótkim jednak życiu chyba pierwszy raz martwię się aż tak mocno o ten kraj. Wiem, że potrafi być piękny i wiem, że my Polacy możemy mieć bardzo dobre serca. W ten weekend dotknąłem osobiście dobrych uczynków wielu ludzi i bardzo mnie to wzruszyło. Potem jednak usłyszałem w radio, że nawet w taki dzień zło może zabrać głos…

Nie jestem naiwny. Wiem, że takie posty jak mój niewiele zmienią. Ale choćby te słowa miały dotrzeć tylko do jednej osoby, chciałbym wyrazić to, co mam teraz w umyśle i w sercu.

BYCIE DOBRYM DLA DRUGIEGO CZŁOWIEKA JEST ŁATWE!

Mówi o tym i chrześcijaństwo, i islam, i buddyzm, i inne religie i nurty światopoglądowe. Każdy z nas widział choć raz bezinteresowną pomoc czy gest przyjaźni między dwojgiem ludzi. Wierzę, że każdy kto to czyta nie raz też robił coś dobrego. Wiemy, jak to robić.

Czasem wystarcz wspierające słowo. Czasem wystarczy przelew 20 zł na niepełnosprawne dziecko. Czasem wystarczy uśmiech. Czasem wystarczy przytulenie. To proste.

Ocknijmy się w tych burzliwych wydarzeniach i nie reagujmy przemocą na przemoc. Nie reagujmy hejtem na hejt. Nie reagujmy agresją skierowana bezpośrednio w drugiego człowieka – nawet jeśli politycznie czy religijnie się różnimy.

Nie musimy wszak wszystkich kochać, ale na ile to możliwe i na ile to autentyczne – bądźmy dla siebie dobrzy. Życzmy sukcesu Jurkowi Owsiakowi. Zróbmy coś dobrego dla kogoś, kogo dziś lub jutro spotkamy.

Proszę. To nasz wspólny kraj. Nasze wspólne dobro.

Prawdziwe sukcesy często przechodzą niezauważone

Prawdziwe sukcesy często przechodzą niezauważone

Miniony rok kojarzyć mi się będzie z mentalną siłą i sukcesami naszych skoczków narciarskich, lekkoatletów, siatkarzy oraz mundialową niemocą piłkarzy. Muszę jednak przyznać, że specjalne miejsce w mojej pamięci i sercu zajmą drużyny, których próżno szukać na czołówkach gazet i serwisów sportowych. To niesłyszący siatkarze MKSN Mazowsze i niesłyszące piłkarki reprezentacji Polski w futsalu. Dlatego – pozwolicie – że to im poświęcę mój sportowy felieton podsumowujący ten rok.

To był jak zwykle przypadek, choć mówią, że wszystko dzieje się po coś. Na jesieni w internecie trafiliśmy na prośbę o pomoc w osiągnięciu celu i marzeń przez niesłyszących siatkarzy MKSN Mazowsze. Byli mistrzami Polski i po raz drugi chcieli jechać na finały Ligi Mistrzów, tym razem do Stambułu. Rok wcześniej dotarli do półfinału. Okazało się, że sportowa kwalifikacja do tak prestiżowego turnieju nie jest dla nich problemem. Dużo większym – organizacja wyjazdu. Czyli po prostu – pieniądze.

Gdy zaczęliśmy obserwować treningi siatkarzy MKSN Mazowsze okazało się, że to drużyna, która gra jak profesjonaliści, ale na co dzień musi się zmagać z problemami finansowymi. Możliwość przeprowadzenia treningu, stały dostęp do hali, godzenie nauki i pracy ze sportem, zbieranie funduszy to dla nich wyzwania, z którymi muszą mierzyć się codziennie. Mimo to znajdują czas na trening. Ujęli nas optymizmem i wolą osiągnięcia celu, czyli finalizacji wyjazdu na turniej.

Zanim jednak do Stambułu pojechali spełniać marzenia, chcieli się sprawdzić i zdobyć jeszcze jedno trofeum. Mieliśmy ten zaszczyt, że mogliśmy pracować z nimi przed i w trakcie turnieju o Puchar Polski siatkarzy niesłyszących. Finałowe rozgrywki toczyły się w hali łódzkiego Społem, która najlepsze lata ma już – mówiąc delikatnie – za sobą. Choć na trybunach przeważały rodziny i znajomi, w dużej części też niesłyszący, atmosfera była gorąca.

Już wtedy czuliśmy, wraz z moim zespołem trenerów mentalnych, że warto było. MKSN Mazowsze wygrało Puchar Polski. Największą nagrodą, jaką mogliśmy wtedy otrzymać, były słowa: bez was, przegrywając 21:23, nie potrafilibyśmy się podnieść. Z Wami – wygrywamy nawet teoretycznie przegrane sety. Trening mentalny działa, dziękujemy”.

W finałowym turnieju Ligi Mistrzów w Stambule MKSN Mazowsze znów dotarło do półfinału. Tu już sportowe realia były po prostu bezlitosne. Polscy siatkarze przegrali z drużyną, która na co dzień nie musi się martwić o sprawy organizacyjne i ma czas na trening. Po walce zajęli czwarte miejsce, z podniesioną głową, mając świadomość, że zrobili wszystko, co mogli.

By walczyć o najwyższe trofea trzeba mieć głowę wolną od problemów organizacyjnych. Najlepszy przykład to kobieca reprezentacja Polski w futsalu. Mistrzynie Europy z grudnia tego roku. Przez finałowy turniej w Finlandii przeszły jak burza, wygrywając wszystkie mecze. Tylko w trzech meczach grupowych strzeliły 28 bramek tracąc zaledwie 4. W fazie pucharowej wygrały kolejno z Rosją 12:2, Hiszpanią 3:1 i w finale z Niemkami 6:5. Niewiele brakowało, by ten sukces przeszedł w mediach bez echa. Na informacje o złotym medalu trzeba było poczekać. „Niewiele się o tym mówi, a Polki zostały mistrzyniami Europy niesłyszących!” To jeden z pierwszych tytułów, który pojawił się w ogólnopolskich mediach 3 dni po zwycięskim finale.

Mogę zrozumieć, że rozgrywki piłkarek w futsalu mogą gromadzić mniejszą widownię niż mecze polskiej ekstraklasy. Ja jednak widziałem w finałowym turnieju w Finlandii czy podczas finału Ligi Mistrzów w Stambule o wiele większe zaangażowanie i determinację niż w niejednym zespole komercyjnym. Dlatego uważam, że warto mówić i pisać o takich sukcesach. To pozwoli im zebrać fundusze na treningi i wyjazdy, by powalczyć o kolejne sukcesy. My nie przestaniemy kibicować niesłyszącym. Dlatego też zaprosiliśmy niesłyszących siatkarzy MKSN Mazowsze na moje szkolenie pt. „Marzenia się spełnia” w Warszawie. Bo marzenia się spełnia, bez względu na ograniczenia.

Dlaczego napisałem do jednej ze swoich Klientek: „Ty głu**a babo”???

Dlaczego napisałem do jednej ze swoich Klientek: „Ty głu**a babo”???

Miałem taki okres w swoim życiu – jakkolwiek może to być trudne do uwierzenia, biorąc pod uwagę moje płomienne wystąpienia sceniczne – że dużo użalałem się nad sobą. Że nie miałem wsparcia, że nie czułem się bezpiecznie jako dziecko w domu, że ojciec to i tamto, że tak mi ciężko i źle. Bla, bla bla!!!

Dopiero po kilku latach zorientowałem się, że całe to narzekanie to utrata energii. Narzekając, poświęcam na to czas. Narzekając, poświęcam na to myśli. Narzekając, poświęcam na to swoją kreatywność, żeby wymyślić najsmutniejsze scenariusze. I wiecie co? Ch%&*a to da!

Teraz wiem, że marzenia się nie speniają (a już na pewno nie od narzekania). Marzenia się za to SPEŁNIA! I wiem, że jak chcę zmiany, to… ROBIĘ ZMIANĘ! Nie mówię o tym, nie użalam się, nie liczę na wróżbę z chińskiego k#$%a ciastka. DZIAŁAM! Taka jest moja filozofia „miejskiego mistrza zen” (jak nazwał mnie mnich buddyjski, z którym pracowałem w Azji).

I teraz na to wszystko trafia Klientka i zaczyna: „tak mi źle”, „tak ciężko” itd. Ok, wiem jak to jest więc podchodzę spokojnie: żeby się wzięła w garść, zrobiła plan, ustaliła wartości i cele. A ona na to, że nie potrafi, że nie umie, że nie ma czasu. Okeeeej, trzymam się. Piszę, że nikt nie rodzi się zwycięzcą, że to jest praca pomimo lęku, że każdego z nas czasem dopada zniechęcenie. Ale ona swoje: „ja mam pecha”, „wiatr mi w oczy”, „katastrofa” (Jakub, oddychaj spokojnie – mówię do siebie w myślach). Próbuję więc inaczej: czy cokolwiek w życiu zrobiła dobrze (a pytam o to między innymi dlatego, że na jednym ze zdjęć na Face jest uśmiechnięta na szczycie ośnieżonej góry, wygląda na to, że wysoko). A ona: „nic mi nie wychodzi”, „jestem ofiarą losu” i swoje.

I w tym momencie widzę, że kliknąłem „enter”, a w okienku wiadomości pojawiają się moje słowa: „TY GŁUPIA BABO!”. Myślę sobie: „Bączek – teraz to już chyba przesadziłeś”… Cisza… Po minucie:

– Jakub, strzeliłeś mnie w pysk tą „głu**ą babą”… Ale chyba wiem, o co Ci chodzi – pisze Klientka.
– Wiem też, że chcesz mi pomóc więc wezmę się w garść, ale czy mogę liczyć na Twoje wsparcie? – pyta.

– Nie – odpowiadam – znam za to doskonałego trenera mentalnego dla Ciebie.

– Kogo? – pyta Klientka.

– Kogoś, kto wie, że narzekanie nic nie da. Że każdy ma czasem pod górkę. I kogoś kto rozumie, że owszem – jest czas na smutek i lęk, ale musi też nadejść czas na walkę o siebie i swoje życie.

– Ok, ok, ale kto to jest konkretnie? – dopytuje.

– Mogę napisać brutalnie?

– Tak, wal prosto z mostu.

– Ty, GŁ**IA BABO! Bierz się w garść i żyj!!!

Koniec aktu pierwszego…

Po 4-ech dniach Klientka pisze:

– Kuba, dziękuję. Właśnie dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną do firmy, którą podziwiam i szanuję.
Acha, i 3 dni temu zadzwoniłam do matki…

(więcej szczegółów nie zdradzę, powyższe publikuję tu za zgodą Klientki w lekko uproszczonej formie)

Kończąc: nie prowokuj Bączka w drodze po własne marzenia, ok?

Jestem szczęśliwy i chcę się z Tobą tym podzielić…

Jestem szczęśliwy i chcę się z Tobą tym podzielić…

Zaczynałem od zera. W Bielsku-Białej. Bez mentorów, dofinansowania, pomocy rodziców, szkoleń i wsparcia. Jedyne co miałem to chęć działania, marzenia i pomysł na biznes.

Najpierw założyłem stronę www za ok. 3 000 zł netto i to był mój cały wkład finansowy w STAGEMAN w 2009 roku. Firma zaczęła zarabiać praktycznie od pierwszego miesiąca a ja poświęcałem jej po 14 godzin dziennie, marząc o podróżach “kiedyś”…

Po współorganizacji “Euro 2012” w Polsce nauczyłem się jak zarabiać siedmiocyfrowe kwoty rocznie. Naszym największym klientem była wtedy UEFA, ale nawet po zakończeniu mistrzostw znalazłem strategię na skalowanie firmy, także za granice.

Pojawiło się jednak wypalenie. Co z tego, że miałem na koncie 300 000 zł oszczędności i już kilka mieszkań i inwestycji, skoro i tak nie miałem kiedy tego wydać. W tamtym okresie życia pracowałem właściwie non stop – ryzykując związek, zdrowie i rodzinę.

Kiedy przyszedł mi pomysł na wolność finansową (czyli jak robiąc mniej, zarabiać więcej, ze stałych pasywnych przychodów?) sam sobie nie wierzyłem, że to jest do osiągnięcia… Połowę roku przy projektach, które sprawiają mi frajdę (i tylko takich)???, a drugą połowę poświęcam na podróże??? “Bączek, Ty chyba oszalałeś” – oprócz licznych krytyków, sam sobie produkowałem takie oto myśli.

A potem przyszło Mistrzostwo Świata w siatkówce, kilka bestsellerów książkowych, kolejne kilkanaście mieszkań pod wynajem i wreszcie pomysł na JBB. Firmę, która będzie podnosić przychody i jakość życia Polaków. Tak odnalazłem swoją najgłębszą pasję życiową i coś w rodzaju misji. Poczułem: “po to jestem, po to się urodziłem”.

Jak jest teraz? Zarządzam 6-ma firmami, ale w większości zdalnie. Przychody z mieszkań pod wynajem są już takie, że właściwie nie musiałbym już do końca życia pracować i utrzymywałbym się z czynszów. Ale mi się ciągle chce! Chcę mi się spotykać z ludźmi! Chcę mi się inspirować do rozwoju. Chcę mi się motywować – choćby takimi postami jak ten!

Równolegle do tego, że kocham to co robię, chcę mi się pogłębiać autentyczne relacje (szczególnie w związku, ale i z otoczeniem) i chcę mi się podróżować. Zawsze mi się chciało, ale teraz mój apetyt wzrósł. To dlatego po spektakularnym “Live Life Now” postanowiłem zrobić aż 4 urlopy w listopadzie (Zanzibar, Andora, Luksemburg, Tajlandia) i w sumie odwiedziłem 10 krajów (!!!).

Mam dla Ciebie jedno przesłanie… Jeśli chcesz być szczęśliwy to… BĄDŹ!

– na własnych warunkach, znajdź to, co kochasz robić
– otwórz się na bliskie i głęboko autentyczne relacje
– znajdź hobby i nie zapominaj o nim, co by się nie działo
– regularnie ładuj baterie, żeby mieć więcej energii
– inspiruj innych ludzi tym co robisz, a energia do Ciebie wróci!

Jestem szczęśliwy! Ale nie chcę tego tylko dla siebie. Chcę szczęścia także dla innych Polaków. Dlatego wrócę i będę inspirował nadal. Jeśli czasem potrzebujesz kopniaka do działania, znajdziesz go na tym fanpage. Jest nas już tutaj prawie 195 000 ludzi! Zaczynaliśmy od jednej osoby – sam sobie polubiłem swój fanpage:)

Wszystko zaczyna się w głowie i jeśli jesteś w stanie coś sobie wymarzyć, to prawdopodobnie możesz to osiągnąć! Jestem z Tobą!