mp-close
mss-mapa
Długo czekałem z napisaniem tego posta. Chciałem najpierw wyjechać z Polski i nabrać trochę dystansu. Nie idzie mi jednak, bo wciąż targają mną silne emocje…
(Zanim skomentujesz, przeczytaj proszę do końca)
We Francji od 1905 roku obowiązuje tak zwane prawo laickie. Oznacza to, że Kościół jest oddzielony od państwa. Każdy ma prawo do dowolnego wyznania i to jest super. Unika się jednak symboli religijnych w miejscach, gdzie są osoby różnych wyznań i – na ile to możliwe – religie nie mają wpływu na decyzje rządu. Wiem, że Francja ostatnich lat nie jest może przykładem „harmonii”, ale sam koncept wydaje mi się sensowny, ponieważ…
1. Gdyby moja córka była ateistką i nie uznawała jeszcze płodu jako człowieka (do czego ma prawo, skoro nie jest katoliczką i ma inny pogląd niż Kościół), czuję, że byłoby to mądre, by mogła podjąć SWOJĄ decyzję, kiedy dowiaduje się od lekarza, że w jej własnym brzuchu dzieje się coś niedobrego i po urodzeniu, dziecko będzie skazane na wegetację…
2. Jeśli mój przyjaciel jest gejem i ma partnera od lat, ale jest jednocześnie niepraktykującym buddystą i chce kochać po swojemu, wydaje mi się to mądre, żeby nasz kraj miał dla takich par jakąś opcję sformalizowania bycia razem – choćby po to, żeby mogli po sobie dziedziczyć lub poznać diagnozę w szpitalu jako osoba bliska chorego…
3. A gdyby tak wśród moich pracowników były osoby i ze światopoglądem prawicowym i ze światopoglądem lewicowym, wydaje mi się bardzo mądre i perspektywiczne, żeby żadne organy Państwa nie próbowały ich skłócić między sobą…
Dlatego jestem za laickim państwem. I choć szanuję religie (sam jedną z nich wyznaję, wiem też, że religia może wnieść dużo dobrego w życie osoby wierzącej) i choć nie jestem antyklerykalny (jestem pewien, że jest mnóstwo wspaniałych duszpasterzy, którzy walczą o swoich parafian i czynią dobro), to jednak chciałbym kiedyś żyć w kraju, gdzie Trybunał Konstytucyjny orzeka po laicku, nie bacząc na religię. (Nie mówiąc już o tym, że marzyłby mi się Trybunał, w którym nie zasiadają osoby tak wątpliwe etycznie dla tak wielu Polaków).
Dopóki jednak tak nie będzie (a zakładam, że mogę tego nie dożyć), z całych sił wspieram kobiety, które protestują. Wydaje mi się rozsądne, żeby każda z nich miała wybór w stosunku do aborcji, kiedy płód nie rozwija się prawidłowo i zagraża kalectwem na całe życie.
Wszak Kobiety, które są przeciwko jakiejkolwiek aborcji nadal przecież mogłyby takie dziecko urodzić (miałyby WYBÓR!). Ale też Kobiety, które czują, że sobie z tym nie poradzą, mogłyby podjąć swoją decyzję (WYBÓR!). Nikt z nas bowiem nie wie na 100% co byśmy zrobili, gdybyśmy się dowiedzieli od lekarza, że nasze dziecko umrze chwile po porodzie…
Myślę, że byłoby mądrze, gdyby Kobiety DECYDOWAŁY same. I nikt im nie narzucał, co mają robić w tak ekstremalnie trudnych sytuacjach…
Kochane Kobiety – całym sercem jestem z Wami i podziwiam Was za walkę o swoje prawa.